Poinformuj się o nowym tekście
Abonuj RSS
dla mobilnych:
lajt.matka-kurka.net

głosów: 154503
wizyt: 825088
odsłon: 2103108

Podsumowanie IV RP
Wyjątkowy rok
Historia jednego życia
Zawiniło Webasto
Podwórko

elektorat
polski katolicyzm
człowiek prosty
prawdziwy Polak
kompromitacja
patologia
manipulacja
mentalność kanara

raport wsi
nocna zmiana
stan wojenny
seks afera
lustracja
dyplomacja
gospodarka
prowokacja

kartofel
tandeta
choroba
w pewnej wsi
kuchnia staropolska
spowiedź
czytelnik uzależniony

Archiwum

2008
Kwiecień
Marzec
Luty
Styczeń
2007
Grudzień
Listopad
Październik
Wrzesień
Sierpień
Lipiec
Czerwiec
Maj
Kwiecień
Marzec
Luty
Styczeń
2006
Grudzień
Listopad
Październik
Wrzesień
Sierpień
Lipiec
Czerwiec
Maj
Kwiecień
Marzec
Luty
Styczeń
2005
Grudzień
Listopad
Październik


dyplomacja


PiS, LPR, SO przerobili Polskę na powiat Europy, kupczacy tanim patriotyzmem!
Najłagodniej jak potrafię, bez brzydkich wyrazów i kulturalnie jak poseł Kurski, zmieniający PRową skórę, przedstawię swoje racje. Opieranie współczesnej polityki i współczesnej racji stanu na traumie powstań, zbrodni na narodzie, plus wiecznie żywy ból wywołany niepowetowanymi stratami, to tania mitologia, drapanie pazurkami ran, które nie mają szans na odkażenie i zabliźnienie. Wieczne lamentowanie, że jesteśmy biednym, okaleczonym narodem, nie mamy potencjału intelektualnego i patriotycznego, ponieważ zbrodnia katyńska i niemiecka nawałnica, pozbawiła nas elit, czego tacy ignoranci jak ja i mnie podobni nie są w stanie pojąć. Odpowiadam, że gdyby ci co zginęli i którym wieczny szacunek za to, stanowili całą elitę i inteligencje narodu, to już dawno jako naród powinniśmy sobie strzelić w łeb, ponieważ w prostej logicznej konsekwencji tego `patriotycznego' biadolenia, od 1945 roku jesteśmy narodem ociężałym. Naród zakompleksiony, taki jakim jest naród polski, nie wiedzieć czemu podnieca się pierwiastkowym głosowaniem w EU, a już zupełnie nie wiadomo dlaczego, używa do pertraktacji opisu wydarzeń z ubiegłego stulecia. Oczywiście jakieś 80% narodu nie ma w ogóle pojęcia z czym ten pierwiastek się je, co nam to daje, ważne jest dla 40% z tych 80, że jest okazja dokopać Niemcom, za Wrzesień, ba za rozbiory i Malbork pomścimy. W każdym innym normalnym kraju, nie mówię już o Niemcach, czy Francji, ale choćby Litwie, Estonii, Czechach nie ma żadnej histerycznej i podlewanej historią atmosfery. Te kraje jadą porozmawiać o przyszłości Europy, bez żyły na czole, bez machania szabelką, bez jakiejś napompowanej retrospekcji martyrologii. Jest czymś niepojętym i małostkowym ta wieczna polska skłonność do rozdzierania szat, przy każdej możliwej okazji. W ciągu roku zgłaszamy, czy też jesteśmy blisko zgłoszenia drugiego veta, prosty lud się podnieca, że to stanowcza polityka, że stawiamy warunki. Odrobiona zimnej krwi, odrobina oddechu i nawet najbardziej nadęty `patriota' musi dostrzec, że to desperacja, że to ułani szarżujący na czołgi, że to brak jakiegokolwiek racjonalizmu, który zastępuje się tanim patriotyzmem. A sprawy w Europie to przede wszystkim biznes, nie jakieś paplanie o bogoojczyźnianej spuściźnie. Gdyby nawet jakimś cudem udało się z tej wojenki coś uzyskać, coś zdobyć, to pytam grzecznie, czy Niemcy i reszta krajów godzących się na rozwiązania takie czy inne, w tej chwili to nie ważne, bo był czas, żeby wypracować wspólne stanowisko, będą Polsce pamiętać kolejne wetowanie jako sympatyczną i przyjazną zapowiedź wzajemnych stosunków? Jest oczywistym, że pozostałe kraje będą nas traktować jako partnera używającego szantażu, jako desperata gotowego bronić swoich racji wbrew racjom pozostałych członków tej samej organizacji. I drugie bardzo ważne pytanie. Czy taki numer przejdzie trzeci raz, przy okazji znacznie poważniejszej i nieporównywalnie bardziej istotnej dla Polski? Ile razy można znosić polskie tupanie nóżkami i kto niby miałby tupac z nami, kiedy kolejny raz nie znaleźliśmy ani jednego sojusznika dla swoich `pomysłów'.

Co to jest za argument w dyskusji, który opiera się na rosyjskiej doktrynie wielkości, my jesteśmy dużym narodem i nam się należy. Taki argument można zbić jeszcze bardziej trywialnym argumentem, Francja, czy Niemcy dogadują się i krzyczą, my płacimy najwięcej, zatem będziemy glosować według pierwiastka datków do wspólnej kasy. Problemem Polski od zawsze i tej Polski rządzonej przez dwóch takich, co im się uzębienie kończy na trójkach, nie jest to, że Polska nie ma racji, Polska w `maniu' racji jest najlepsza, problemem jest to, że tych racji nie potrafi wyegzekwować, a nawet inteligentnie, rzeczowo wyłożyć. Kto by nie chciał, żeby nasz kraj był znaczącym krajem w Europie, chyba się taki w Polsce nie znajdzie. Tylko, że ja jakoś nie odczuwam dumy, kiedy wybrańcy narodu, prezentujący się jak doradcy sołtysów, mlaskają coś, przerywanymi beknięciami zdaniami, o wielkomocarstwowości Rzeczypospolitej. Mówią to `włodarze' kraju, w którym jest 120 km autostrady, w tym 115 pozostawionej przez Niemców. Mówią to rządzący krajem, w którym lekarz i nauczyciel zarabia 1/5 tego co babcia klozetowa, na pół etatu, w hiszpańskim szalecie. Z czym do ludzi? Z czym do Europy? Z Dochnalem, Mazurem, Mirosławem G., agentem Bolkiem? Tam nikt podobnych bzdur słuchał nie będzie, to nie elektorat SO i PiS, to są ludzie interesu i rzeczowych negocjacji. Pytam grzecznie, chcemy głosów bo co? Bo jesteśmy potęgą gospodarzącą? Bo mamy gaz, ropę inne niezbędne bogactwa naturalne? Bo wpłacamy do unijnej kasy 2 razy więcej niż Niemcy? Bo mamy w zamian cudowne strategiczne rozwiązania dla Europy i by je przeforsować potrzebujemy głosów. Nie słyszałem ani jednego takiego argumentu. Za to słyszę mniej więcej taką argumentację. Koalicjant LPR powiada, cała ta UNIA, to bzdet, to zagrożenie dla świadomości narodowej, dajcie nam głosy, aby było słychać co mamy do powodzenia i płaćcie nam za to gadanie. PiS grzmi, pamiętacie Niemcy co wasi DZIADKOWIE zrobili nam 60 lat temu, pamiętacie Anglicy i Francuzi jak nas w tym samym czasie pozostawili na lodzie wasi dziadowie? Jak nie pamiętacie to my bracia polscy wam przypominamy, wywleczemy Katyń przy okazji ruskiej blokady na mięso, rzucimy poległych w Powstaniu na pierwiastek, by przegłosować z czego robi się wódkę. Słucham? Przesadzam wplatając bohaterskich poległych w sprawy trywialne i materialne, takie jak rozkład głosów w UE? Ja przesadzam? Ja wplątuję? Wsłuchajcie się dobrze w mowę`patriotyczną' braci, kto przesadza, kto wplątuje, kto profanuje, kto otwiera stragany z patriotycznymi gadżetami, przy każdej najbardziej prozaicznej dyskusji na temat porządkowania spraw w Europie. Ja nie jestem patriotą, w każdym razie nie takim, że się porwę z otwieraczem do konserw na ruskie rakiety typu ziemia Rosja - ziemia Polska. Nie śpiewam `Boże coś Polskę' i dalej `Nie rzucim ziemi skąd nasz ród', kiedy widzę Niemca odwiedzającego miejsca, gdzie się Niemiec urodził, ale mnie w przeciwieństwie do porywających się z otwieraczem i pieśnią na ustach na ruskie rakiety, jest niesmacznie i mdło, kiedy słyszę jak `polscy patrioci' kupczą polskimi bohaterami przy okazji załatwiania norm dla koloru papieru toaletowego, wielkości ogórka konserwowego i definicji wódki. Nawet gdybyśmy wywalczyli 49% głosów dla Polski i tak dostaniemy w tyłek w każdym głosowaniu, bo nie ma takiej szansy aby ci dwaj dogadali się z posiadaczami 1,1% głosów w jakiejkolwiek sprawie. Jesteśmy słabi gospodarczo, jesteśmy biedni i skazani na surowce z Rosji, zresztą jak cała Europa, jesteśmy tanią siła roboczą dla UE, co za tym idzie zagrożeniem dla UE, ale będziemy pyskować o swojej wielkości, podpierając się krzyżem i mogiłami bohaterów. Obrzydliwy, naprawdę obrzydliwy gatunek patriotyzmu, płytki, egzaltowany, histeryczny, kompromitujący. Dziś w Europie i świecie racje mają ci co mają ropę, autostrady, poziom życia przypominający życie, nie socjalną wegetację. `Patrioci' gołymi policzkami wykrzykujący o swoich traumach, szantażujący zgłaszaniem weta, nie mają racji i nie stawiają żadnych warunków Europie, patrioci z gołymi policzkami ośmieszają się swoim parafialnym patriotyzmem i ośmieszają Polskę,czyniąc z niej powiat Europy.

Matka_Kurka 2007-06-17 11:30
Głosów: 398
URL do tego tekstu: http://www.matka-kurka.net/post/?p=796

komentarze i post na forum onet.pl



Głosuj na ten tekst      Wyślij ten tekst na E-Mail  



Kiedy "Sukces" to ewidentna żenada, wiadomo, że lepiej zwalić to na brata!
Kto rozdaje karty w Europie? Na pewno nie krupierzy z remizy wykrzykujący, cudze weźmiemy, swego nie damy, rozdają karty wielcy, `wielcy Szu'. Co się stało na szczycie europejskim i co się będzie działo po nim. Na szczycie nie stało się tak naprawdę nic, przetasowano ten marazm, który Unii towarzyszy od kilku lat. Ponazywano stare rzeczy nowymi imionami, kołem wracając do punktu wyjścia. Efekty? Efekty są następujące. Człowiek sterowany telefonicznie przez brata wywołał na europejskich salonach powszechne zdziwienie, które po wstępnym szoku zamieniło się w gromki ironiczny śmiech. Po tej błazenadzie niebywale deprecjonującej najbardziej prestiżowy urząd w Polsce, jest pewne, że już nikt na świecie, nie potraktuje młodszego brata poważnie. Od dziś ten nieszczęśnik jest kojarzony nie z mężem stanu, lecz z chłopczykiem, który zanosi żale do starszego brata, tak niskiej i sponiewieranej pozycji, ten urząd nie miał jeszcze nigdy. Urząd reprezentacyjny zamieniono na reprezentanta brata, na teatr cieni, na harcerskie podchody. Gdyby to był jedyny efekt uboczny, byłoby całkiem optymistycznie, z lekkim wypiekiem na policzkach, niestety efektów nie koniec. Efekt drugi, człowiek, który mówi o sukcesie Polski na tym samym oddechu dodaje, że propozycja `pierwiastka' od początku nie miała żadnych szans powodzenia, resztkami tlenu kończy, że żadne państwo nie poparło projektu Polski. Ten efekt nazywa się warcholska ignorancja, brak kompetencji negocjatorów, samobójcze awanturnictwo. Za efektem warcholskim kroczą efekty końcowe.

Efekty końcowe jak wszystko co w Polsce się dzieje od kilku lat, a w zasadzie od zawsze są paradoksalne, już z samego faktu, że jest ich kilka, miast jednego. Efekt końcowy primo i mam wrażenie, że od początku cel numer jeden pożalcie się bogowie wszystkich religii i wierzeń, siermiężnej delegacji, Niemcy uzyskują w wyniku negocjacji najsilniejszą pozycję, jakiej nie miały nigdy w EU. Ponieważ jest to fakt, z którym zapewne wielu patriotów zechce dyskutować odsyłam do matematyki i nocnych ustaleń. Efekt końcowy secundo, łamiącym się z okaleczenia głosem, informuje nas, że mając to co mieliśmy, nie uzyskaliśmy nic ponadto, za wyjątkiem tego, że wyznaczono nam termin do kiedy to co mięliśmy zachowamy. Inaczej rzecz ujmując, `wynegocjowaliśmy' stare warunki, wypłukaliśmy w solance i przedłużyliśmy termin ważności, to nie może smakować. Efekt tertio, odkryliśmy wszystkie karty, zaprezentowaliśmy się jako kraj osamotniony, niezdolny do budowania porozumienia jakiegokolwiek i z kimkolwiek. Nasz negocjator, brat Jarosław, prowadził rozmowy z głowami państw, jakby miał przed sobą Leppera z Giertychem, postraszył premierów Węgier i Słowacji wcześniejszymi wyborami i skierowaniem sprawy weksli do TK. Pojechał zjednywać sobie koalicjantów mową krótką, nie wiecie co wygadujecie młodzi ludzie, tyle mam wam do powiedzenia lewacy. Niemcy, które były największym orędownikiem wejścia Polski do Unii i które wyłożyły na to największą kasę, otrzymały nagrodę, w postaci 1 230 124 przypomnienia o agresji sprzed 60 lat i 1 110 236 upominania się o odszkodowania.

Mieliśmy potężnego sojusznika, w tej chwili mamy zamęczonego i poirytowanego, jeszcze nie wroga, ale oponenta, który nawet w przypadku ewidentnych racji, będzie `przyjaciołom' z Polski długo pamiętał II Wojnę Światową. Efekt końcowy quarto, chyba najważniejszy, taki numer drugi raz nie przejdzie, wyprztykaliśmy się ze wszystkich planów B. Następnym razem jest oczywiste, że brat Jarosław już nie będzie sobie wysyłał sms-ów, ale z przerażonymi oczkami patrzył w twarze światowych przywódców z trudem powstrzymujących ironiczny uśmiech. Lech może sobie jechać z wnuczką Dubańowską pozwiedzać Benelux i raczej nie dodzwoni się do brata, bo ten ostro się będzie musiał pocić, by ktokolwiek o czymkolwiek zechciał z nim rozmawiać. W ogóle Lech jest spalony, od tej pory może zakładać fundację i konkurować z Jolantą. Każdy negocjator w Europie już wie, że Polska poza płaczliwymi niemieckimi resentymentami, użalaniem się nad zdolnościami prokreacyjnymi niezdolnymi pokonać progu 60 ml obywateli, nie ma żadnych zdolności negocjacyjnych. Wie to nie tylko niemiecki, francuski, włoski i brytyjski negocjator wie to Litwin, Cypryjczyk, Rumun, że mimo korzystnych dla nich propozycji nie ma się co zadawać i narażać na śmieszność wchodząc w sojusze z Polską. Tyle efektów, pozostaje jeszcze podsumować te okruszki z negocjacyjnego stołu. Pośród 26 państw nie znaleźliśmy ani jednego koalicjanta, co oznacza, że musielibyśmy w Unii mieć większość bezwzględna aby przeforsować jakikolwiek projekt, inna rzecz, że nawet i to psu na budę, bo my żadnych planów dla wspólnej Europy nie mamy, mamy jedynie wiecznie wyciągniętą żebraczą łapkę i rozdziawioną w krytyce gębę. Echo ironicznego śmiechu, po negocjacjach polegających na skarżeniu się bratu; `Jarek oni się biją', jeszcze długo będzie się odbijać po brukselskich salonach. Pokazaliśmy w UE swoje największe narodowe wady, to według bogoojczyźnianych dewotek i kołtuńskiej prowincji, nazywa się: `w końcu coś znaczymy w Europie'. Nie znaczymy nic, jesteśmy kulą u nogi, nie wnosimy do Europy nic nowego, bierzemy co nam dają, jednocześnie krytykując jakość jałmużny. Polska nie ma w tej chwili żadnego, choćby najmniejszego projektu, który inspirowałby wspólną przyszłość Europy, Polska ma postkomunistyczną postawę roszczeniowo - życzeniową, zamykająca się stwierdzeniem: `dajcie nam jak najwięcej, a my wam powiemy jacy jesteście wredni, homolubni, niekatoliccy i co nam zrobiliście 65 lat temu, wy masoni lewaccy'.

PS. Gdyby to był mężczyzna, to pielegniarek już dawno by tam nie było.

Matka_Kurka 2007-06-23 14:44
Głosów: 180
URL do tego tekstu: http://www.matka-kurka.net/post/?p=805

komentarze i post na forum onet.pl



Głosuj na ten tekst      Wyślij ten tekst na E-Mail  



Poziom polskiej dyplomacji konkuruje z atmosferą magla i bazaru!
Poziom polskiej dyplomacji jest tak nisko posadowiony, że wzbudza sensację w Europie. Normalnie nie komentuje się zachowań przywódców takich grajdołów jak Polska, chyba, że uczynią coś spektakularnego lub osobliwego. Ponieważ od paru miesięcy Polska robi same osobliwe rzeczy, to wzbudza konsternację i prowokuje komentarze. Mniej więcej działa to tak jak wypowiedź Putina o jurności izraelskiego prezydenta, taka przysłowiowa gracja niedźwiedzia jest sensacją w krajach cywilizowanych. W przypadku Polski dodatkowo dochodzi element kulturowy, było nie była Europa przyjęła Polskę do UE, uznając, że bliżej jej do kultury śródziemnomorskiej niż do akermańskich stepów. Jednak takie postrzeganie Polski miało miejsce wówczas, kiedy polska dyplomacja wzbudzała respekt. O Cimoszewiczu bez końca można źle, ale w ministrem spraw zagranicznych był bardzo dobrym, to samo dotyczy Rossatiego, Bartoszewskiego, Olszewskiego, Skubiszewskiego, Geremka, Mellera. Zawsze było tak, ze obojętnie kto rządził w polityce zagranicznej był ten sam głos i to przynosiło rewelacyjne efekty, jak NATO, czy UE. Teraz IVRP i to musiała sknocić, te jedna z nielicznych rzeczy, które się w Polsce udały. Te śmieszne pohukiwania na gigantów Europy jak Niemcy i Rosja, przez dwóch dżentelmenów 159 cm każdy w towarzystwie niewiasty, która się prezentuje jak pomoc domowa, wzbudza politowanie. Zanim usłysze o przyczepianiu się do postury pragnę oświadczyć, że tak naprawdę dowcipy z wyglądu zaczynają się dopiero wówczas, gdy właściciele wyglądu błaźnią się swoim postępowaniem. Nie słyszałem aby ktoś w świecie kpił z wyglądu Bartoszewskiego, czy Skubiszewskiego, którym bozia raczej urody poskąpiła.  

W dyplomacji jest tak, że samo nazwisko może cuda zdziałać i wymienieni ministrowie mieli nazwisko w świecie wyrobione. Tylko w Polsce opluwano ich do woli. Nigdy nie zagłosowałbym na Cimoszewicza, ale do jego kompetencji dyplomatycznych nie mam najmniejszych zastrzeżeń, na ile moja widza mi pozwala je zweryfikować. No właśnie tu dochodzimy do sedna, przecież dyplomacja to trudna sztuka i niewiele osób zna ją na tyle by ocenić jej wartość. Dramat Poslki polega na tym, że w przypadku obecnego korpusu nawet tzw. prości ludzie widzą, że tak to się chyba nie powinno `zachowywać' w wielkim świecie. Pani minister jaka mamy nieszczęście mieć w tej chwili, to poziom magla, do tego te wpadki prawie co wizytę i ogólny obraz zakompleksionego ubogiego krewnego Europy. Niestety z przykrością na to patrzę, bo trudno o satysfakcję, kiedy błaźnimy się jako naród. Bo cóż mogą pomyśleć o Polakach inne narody, kiedy patrzą na naszych przywódców, ano myślą, że to najlepsze co mamy, skoro wybraliśmy ich na najbardziej zaszczytne stanowiska.

Każdy nawet najbardziej nieudolny rząd w polskiej szarej rzeczywistości mógł się pochwalić przynajmniej jakimś jednym wielkim projektem, albo wielkim osiągnięciem międzynarodowym. Teraz z perspektywy czasu Bogu dziękuje, że postkomuna była przy władzy w czasie akcesji do UE, aż mnie ciary przechodzą na samą myśl, o tym, że rzecz mogłaby się odbywać w warunkach IVRP, co najwyżej mielibyśmy umowę barterową z Białorusią. Zatem jako obywatel Polski tak bardzo jak nie cierpię pana Millera, tak bardzo mu za UE dziękuję. Niejaki AWS kolesie, którym spokojnie można na szyjach powiesić karteczkę, "chodząca tandeta", jednak mieli jakieś marzenia. Słynne skaszanione 4 wielkie reformy. No właśnie tak nie do końca. Do reformy samorządowej trudno się doczepić, ja nawet uznałbym ją za wielki sukces, reforma edukacji no pół na pół, emerytalna 1/8 sukcesu i zdrowia kompletne dno. Tak czy siak chłopaki  miały jakieś palny, nawet można powiedzieć przełomowe projekty, fakt że się zbłaźnili, skatowali gospodarkę i spłodzili wielkie afery, niemniej jednak próbowali i coś im tam wyszło. Dziś patrzę na koalicją strachu, śmiechu i poruty i tak się zastanawiam, poszukując w pamięci jaką oni maja wizję. Nie znajduję nic, poza tym co nalezy rozwalić, rozliczyć i czego nie wolno robić lub kto musi odejść.  

I tak koalicjant SO ma wielką wizję, aby Balcerowicz odszedł, co jest wizją na wyrost, bo Balcerowicz lada dzień sam odejdzie. LPR chce by Darwin odszedł wraz z UE i żeby nie wolno było urwisom wchodzić do klasy z grzecznymi, co jest utopią w stylu Talibanu. PiS chce aby odeszło WSI co już się stało i aby powstało, i tu uwaga wyjątek do reguły burzenia, CBA, które powstało. I to już koniec wizji i koniec pomysłów na zmiany w Polsce. Może ja się mylę, ale te partie nawet w teorii nie mają pomysłu na Polskę, jeśli się mylę to wskażcie mi jakiś wielki projekt tej koalicji, tylko błagam niech to będzie projekt, a nie publicystyka, typu rozliczyć 17 lat, lub propaganda 3 mln mieszkań. Ta koalicja jest jak wydmuszka i to brzydko pomalowana stylem uprawiania polityki. W związku z tym, że wszystko co mieli do zaproponowania już się spełniło i wiele nie zmieniło, a co się zmieniło to w większości na gorsze, powinni zabrać zabawki i iść na inne podwórko, bo przecież widać, że nic nowego nie są w stanie wymyślić. W tej chwili próbują usprawiedliwić swoją obecność poszukując sukcesu, tymczasem obserwujemy dramatyczny deficyt sukcesu i w tym obszarze, też jest tragicznie nawet w teorii. Jeśli chłopcy z zapartym tchem trzymając ręce złożone w modlitwie i ogryzając paznokcie, czekają czy uda się, czy też nie uda ekstradycja Mazura, która ma 5% szans na powodzenie, to przecież jest to obraz desperacji. Nawet jeśli się uda, jakiż to sukces władzy, to niby ma przejść do historii, jako rzecz przełomowa w Rzeczypospolitej, na miarę choćby reformy samorządowej, ze o UE nie wspomnę. Niestety z koalicją i partią PiS nie możemy liczyć nawet na wizję, ta koalicja odebrała Polakom marzenia i aresztowała nadzieję pod zarzutem współpracy z układem.  




Matka_Kurka 2006-10-21 13:49
Głosów: 61
URL do tego tekstu: http://www.matka-kurka.net/post/?p=48

komentarze i post na forum onet.pl



Głosuj na ten tekst      Wyślij ten tekst na E-Mail  



Jak dotąd chyba tylko z PZPR Polacy bardziej drwili niż z PiS!
Jak to możliwe, że dumny rząd IVRP stał się wasalem zamorskiej potęgi. Co takiego się stało, że najlepszy minister edukacji od czasów Korczaka, nadzieja dla `zera tolerancji' został pożarty przez sojusznicze wilki, no powiedzmy kojoty. Po pierwsze interes z Mazurem jeszcze nie został ubity, 1000 chłopa w Afganistanie, to warunek wstępny, a Amerykanom, zwłaszcza republikanom,  byle Roman nie będzie podskakiwał i to u progu wyborów w USA, które pochłonięte są udziałem Jankesów w irackiej `przygodzie'. W normalnych okolicznościach, gdyby na przykład jakiś ambasador Niemiec, Francji, albo nie daj Boże Rosji, wypowiedział się tak nieroztropnie jak pożeracz hamburgerów mielibyśmy co najmniej dwa orędzia, konferencję ministra Sikorskiego, Macierewicz zreanimowałby WSI, w IVRP ogłosiła powszechną mobilizację. Tymczasem Jankesi wrzucają sobie beztrosko kamyczki do naszego ogródka, a nasz korpus maglowy, żartobliwie zwany dyplomatycznym od tygodnia ukrywa ingerencję obcego mocarstwa w wewnętrzne sprawy polskie. Kiedy mleko się rozlało, okazuje się, że jedynie Sikorski miał odwagę coś tam naskrobać, pani praczka z MSZ, nawet nie wie co się dzieje, pan Szczygło jąkał się dziś jak uczniak w komercyjnym radio, słowem ogólna atmosfera konsternacji i impotencji. Zawsze można mówić, że sprawa jest delikatna, międzynarodowe stosunki na najwyższym szczeblu, żywotne interesy Polski, bezpieczeństwo militarne i tego typu dyplomatyczną papką pocieszać się i tłumaczyć własną uległość. Nic jednak nie zakłóci oczywistej praprzyczyny wiernopoddańczej `lojalności', a przyczyną jest oczywiście barter Mazur za `buzia na kłódkę Polacy, w sprawie Iraku i kilku innych sprawach'. Jakby na to nie patrzeć i jakby tego nie definiować, jest to klasyczna atmosfera szantażu i to szantażu, który wywiera realny nacisk na politykę wewnętrzną i zewnętrzną Polski.  

W tak osobliwym klimacie `dyplomatycznym', IVRP balansuje miedzy młotem wszechpolskim i jankeskim kowadłem. Oczywiście pan Roman zniewagi nie odpuści, to jest więcej niż pewne, że incydent stanie się racją stanu i w celu obrony Romana rzucimy w przestworza podrasowane F16, świeżo ochrzczone przez matkę Marię. Śmieszne byłoby całe to przedstawienie, gdyby nie obnażało dwóch rzeczy. Po pierwsze tak słabej dyplomacji w Polsce nie było jeszcze nigdy, do tego dochodzi kompletny paraliż służb specjalnych, po drugie nigdy jeszcze nigdy rząd tak wyraźnie nie dawał USA do zrozumienia, że jest ubogim krewnym i zrobi wszystko, żeby swoją podległość wyeksponować, patrz żebranina o 4 minuty rozmowy z Bushem, patrz wizyty ministra sprawiedliwości w sprawie ekstradycji, patrz afera z Romanem.  Nie trzeba być wielkim strategiem,  aby wiedzieć, że staranie się o ekstradycję na najwyższym ministerialnym szczeblu, bo chyba nawet IVRP nie przyszłoby do głowy, żeby do USA wysłać pierwszego po bracie, jest grą w otwarte karty. Skoro przyjeżdża sam minister sprawiedliwości, to oznacza, że temu śmiesznemu kraikowi musi strasznie zależeć na jakimś tam Mazurze, dlaczego więc nie wycisnąć z kraiku wszystkiego co się da, tylko głupi by tego nie zrobił. Jeśli premier śmiesznego kraiki zabiega 2 tygodnie, o 4 minutową rozmowę, w czasie której można jedynie zadeklarować 1000 żołnierzy do akcji na ziemi zapomnianej przez diabła i Boga, to co to za problem uciszyć jakiegoś tam wicepremiera, który pyskuje tuż przed wyborami w USA, w sprawach najbardziej drażliwych i nakręcających kampanię. Albo jakiś tam polski wicepremier będzie siedział cicho, albo zapomnijcie o tym....jak mu tam.....Mazurze.  

IVRP to wręcz idealny partner do prostych transakcji, to klient, który błaga aby coś mu sprzedać, odzywają się stare komunistyczne przyzwyczajenia związane z reglamentacją, kolejkami społecznymi i handlem wymiennym. Wszystkie transakcje odbywają sie na najwyższym szczeblu, to mniej więcej tak jakby tusz do drukarki kupował dyrektor finansowy, zamiast sekretarki, to tak jakby prezes firmy telekomunikacyjnej siedział za kontuarem i sprzedawał w detalu komórki. Amatorzy z IVRP doszli do wniosku, że jak będą dużo krzyczeć
o tym jaka Polska pod ich rządami jest groźna i wielka, to wszyscy się przestraszą, szybko dojdą do wniosku, że jesteśmy potęgą gospodarczą, militarną, polityczną, gaz popłynie z Rosji za darmo Mazura ładnie nam zapakują i prześlą pocztą kurierską, za pobraniem, Erika pójdzie na przymusowe roboty, a prezydent Francji będzie miał wiele okazji aby siedzieć cicho. Cóż, plan był ambitny jednak zanim się Amerykanie połapali gdzie ta Polska leży, zanim Niemcy uporali sie z rurą i coś tam usłyszeli, że Polacy już nie tylko kradną Mercedesy, ale mają jakieś pretensje do gazu, zanim Francuzi się zorientowali, że w Polsce nie ma obozów pracy dla homoseksualistów, to Polska już przestałą być Polską, a przepoczwarzyła się w IVRP, której już nikt z cywilizowanych krajów nie kojarzy z cywilizacją, a z dyplomacją już na pewno. Cała ta żenująca historia bezlitośnie obnaża amatorszczyznę korpusu maglowego, za wyjątkiem Sikorskiego, który jest prawdziwą gwiazdą w tej grupie wzajemnej indolencji i ignorancji. IVRP udało się popsuć prawie wszystko, łącznie z tym co wydawało się niezagrożone, mianowicie politykę zagraniczną. Co smutne w tym wszystkim? Ano najbardziej to, że taki prosty Roman okazał się najbardziej przytomny i bardzo, ale to bardzo słusznie się obruszył, bo jeśli nie teraz to kiedy, panowie i panie z magla IVRP?! Oczywiście rzutem na taśmę, jak już wszystkie media odtrąbiły atak amerykańskiej kawalerii na polską suwerenność, nagle stała się światłość i po tygodniu siedzenia pod miotłą czyni się spektakularne gesty, obudziła się pani praczka  z MSZ, obudzili się akolici stratega, będziemy walczyć o godność, wszystkie szable na Pentagon! Przykro się na to patrzy, tak przykro, że ironia ledwie przechodzi przez usta.



Matka_Kurka 2006-11-07 12:09
Głosów: 60
URL do tego tekstu: http://www.matka-kurka.net/post/?p=436

komentarze i post na forum onet.pl



Głosuj na ten tekst      Wyślij ten tekst na E-Mail  



Chyba śnię! Amatorzy wywołuja kryzys dyplomatyczny z powodu bulwarowej prasy!
To jest tylko bulwarowa prasa i dość prostacka satyra, choć nie pozbawiona sensu, a raczej głęboko sens uwypuklająca. Innymi słowy beznadziejnie niskich lotów forma, która oddaje istotę rzeczy i mentalność dwóch panów. Nazywanie tego faszystowskim atakiem jest biciem piorunów w szklance wody, toczeniem kolubryny na wróbla. Każdego dnia w każdym kraju tego rodzaju artykuły powstają i to w znacznie gorszej i dosadnej formie. Nie znam żadnego przywódcy kraju, który uruchamiałby pożałowania godny korpus dyplomatyczny, do podniecania się paszkwilami w kolorowych pisemkach. A to kiemliczowe amatorstwo niemal wywołuje kryzys w stosunkach międzynarodowych z powodu dwóch kartofli.  

Jeśli pani minister chce poważnie mówić o faszyzmie, to lepiej by się ugryzła w język, bo to nie kto inny jak koalicjant Maciej Giertych wygłosił, chyba nawet dziś, płomienna mowę na temat zalet generała Franko. I nie był to wywiad dla bulwarowej prasy a parlament UE, ten sam który uznał Polskę za wspierającą nacjonalizm i homofobię. Kolega Giertych ma wyraźne inklinacje do składania hołdu dyktatorom i to bez względu na orientację polityczną. Szacunkiem obdarzył faszystę Franko, szacunkiem darzył komunistę Jaruzelskiego, którego był doradcą. W całej tej sprawie pierwszy po barcie zachowuje się jak piosenkarka Edyta, która ze łzami w oczach i przekleństwem w sieci atakowała pisma pokroju Super Express, ale przynajmniej nie dostała laksacji. Takie historyzowanie starej panny z powodu odrzuconych amorów świadczy niestety o małości i braku jakiegokolwiek dystansu do własnej osoby, świadczy o kompleksach i braku klasy. I gdyby to była sprawa tylko samych kartofli, pal licho, ale to się zrobiła sprawa `narodowa', a ściślej mówiąc po raz kolejny bogu ducha winni Polacy wychodzą na błaznów z powodu dwóch zakompleksionych polityków, którzy z własny kabotynizm nazywaja patriotyzmem i polskością, budując tym samym ziemniaczany kopiec nazywany  IVRP.



Matka_Kurka 2006-07-04 21:15
Głosów: 60
URL do tego tekstu: http://www.matka-kurka.net/post/?p=227

komentarze i post na forum onet.pl



Głosuj na ten tekst      Wyślij ten tekst na E-Mail  



I nie oczarowaliśmy Europy Polonezem Truckiem i poniemiecką autostradą!
Smutne podsumowanie plastikowego machania szabelką, nie sądze aby to dało do myślenia, raczej uśpi myślenie do końca. Słowo `stara się' jest mottem przewodnim wszystkich działań `włodarzy' IVRP, przypomina mi to deklaracje polskich piłkarzy, którzy z ugiętymi kolankami kolejny raz jadą do Anglii zahartować cud z 1973 roku. Wszyscy chłopcy przed mikrofonem obiecują, że dadzą  z siebie wszystko, a przede wszystkim wiedza jak pokonać Anglików. Gdy już jest po meczu i wszyscy widzieli jak rudy Scholes165 cm strzelił 3 bramki, w tym dwie głową, polscy czarodzieje murawy ze zwieszonymi głowami unikają mikrofonów, a z TV odbiornika płynie smętny głos redaktora Szpakowskiego, który apeluje aby koniecznie w polskim futbolu dokonać zmian, najlepiej w szkoleniu młodzieży, selekcji i przebudowy w samym PZPN. Podobnie jest z polskim politykiem wybierającym sie w świat, na lotnisku stroszy piórka, deklaruje rzucenie na kolana mocarstw, ustawienie Chiraca i Merkel, wizy dla Indian, słowem pogrom dla całego świata. Kiedy już trafia do Białego Domu czy innego światowego przybytku, widzimy polskiego piłkarza na Wembley, ugięte kolanka chowanie się za wysokimi obrońcami i błaganie boga, aby przypadkiem piłka rykoszetem nie wpadła pod nogi, bo cóż z takim fantem robić jak tu tyle zagrożeń ze strony przeciwnika. Jest po prostu żałosnym widokiem kiedy pierwszy obywatel IVRP jedzie na spotkanie z mistrzami świata, wielokrotnymi mistrzami Europy wymachując getrami tylko po to by zaliczyć kolejny blamaż.  

Czy ktoś umie tak daleko pobudzić wyobraźnię, by zobaczyć Niemca lub Francuza przestraszonego polskim prezydentem?? Wyobraźmy sobie prezydenta Tadżykistanu, który przyjeżdża do Polski z gotowym planem modelu polityki europejskiej, który pod swoim przywództwem zamierza zrealizować. Taka eskapada dyplomatyczna może zrobić wrażenie co najwyżej na prezydencie Turkmenistanu, nie na prezydentach i obywatelach europejskich. Pan pierwszy po bracie wymyślił sobie, że Polska która nie dorobiła się jednej autostrady, gigant gospodarczy produkujący Polonezy Trucki,  będzie straszył producentów Mercedesa i projektantów francuskich autostrad, ostrym sprzeciwem politycznym wobec...no właśnie wobec czego. Słów Chiraca sprzed kilkunastu miesięcy i jednego szalonego projektu jakiejś niezrównoważonej niemieckiej baby. Groteskowe ułańskie nastawienie do świata, Polska pępkiem Europy, boso ale w ostrogach, odwieczny wizerunek Polaka, który właśnie jest gruntowany na arenie światowej. Co my mamy światu do zaproponowania oprócz swojej do obrzydzenia kultywowanej martyrologii, jeszcze 10 lat temu łazienka była dla Polaka luksusem, trzeba być pozbawianym rozumu i wyobraźni, by po 61 latach jechać do Niemiec i wspominać o wojnie przy okazji wizyty, którą można było spożytkować na ułożenie stosunków politycznych i gospodarczych. Te wszystkie komentarze zachwytu nad małym człowieczkiem, który błaźni nie tylko sam siebie ale i cały kraj są przejawem głęboko zakorzenionego prowincjonalizmu, zachwyt nad prostactwem świadczy o koneserach IVRP.  Główne aspekty groteski całej sytuacji są następujące, oto w krótkim czasie gości I obywatel IVRP w dwóch najbardziej wpływowych krajach Europy, które poza wszystkim są odwiecznymi koalicjantami, zamiast próbować wbić się w ten układ partnerski, mały watażka macha połami swojego kusego płaszczyka zapowiadając nowe porządki w Europie. Wygląda to tak jakby miś Kolargol walczył brzozowa witka z Lordem Vaderem uzbrojonym w laserowy miecz. W dyplomacji aby cokolwiek osiągnąć trzeba mieć argumenty, czyli konkrety, a nie idiotyczna retorykę, która zamiast strachu wzbudza politowanie. Na koniec warto wspomnieć, że obrazu rozpaczy dopełnia sam widok I obywatela. Ja rozumiem, że można być niskim, czy grubym, ładnym czy brzydkim i z tym da się zrobić niewiele, ale na litość boską dyplomata, który gapi się błędnym wzrokiem po suficie, mlaska co drugie słowo, a co trzecie oblizuje wargi, chrząka i odbija mu się w przytłumionym geście przytrzymywania kułakiem ust, to chyba widok przekraczający możliwości azjatyckich mężów stanu. Czeka nas 5 lat upokorzeń i hartowania wizerunku Polaka powożącego furą, a niedźwiedzia prowadzającego po trotuarze, żałosna i smętna to perspektywa losu prowincjonalnego kraiku Europy dalekowschodniej. Zanim usłyszę o kompleksach Polaka pragnę oświadczyć, że nie widze w Niemcu, Francuzie czy Angliku niczego, co czyniłoby go lepszym ode mnie, poza krajem, w którym da się żyć i z którego można być dumnym, ale to trzeba wypracować rękoma i głową, nie mlaskając językiem po wargach w kolejnej tyradzie o polskiej martyrologii.




Matka_Kurka 2006-03-09 13:19
Głosów: 56
URL do tego tekstu: http://www.matka-kurka.net/post/?p=418

komentarze i post na forum onet.pl



Głosuj na ten tekst      Wyślij ten tekst na E-Mail  



Nazywam się korpus dyplomatyczny i stwierdzam, że w IVRP siedzę w maglu!
W skrócie: `Nowa `strategia' łatania, tego co się podziurawiło'. Trudno nazwać to dyplomacją, te rozpaczliwe próby prostowania nieprzemyślanych wypowiedzi i zachowań serwowanych światowej opinii do spółki z koalicjantami. Technika jest dość prymitywna, nowa dyplomacja zasadza się na kampanii wyborczej, a więc banalnych stwierdzeniach, które w stosunkach międzynarodowych nie maja żadnego znaczenia, ale które można przerobić na slogan wyborczy. I tak kiedy jedzie `dyplomata' do UE, mówi UE to co UE chce usłyszeć czyli , że nie ma nic przeciw homoseksualistom, że nie jest antysemitą i Polska bardzo chce być członkiem UE, co więcej swoje członkostwo uważa za wielki sukces. Jest to wypowiedź na poziomie pracy domowej dla gimnazjalisty pt: `Co nam daje UE i dlaczego powinniśmy szanować ludzi o odmiennych poglądach, narodowościach i wyznaniach'. Po takiej wizycie do akcji wkracza sztab i pieje z zachwytu, że oto mamy europejskiego premiera, bo zdał egzamin przed komisarzem UE, odpowiadając na pytania, których praktycznie nikomu z członków UE juz się nie zadaje.  

Oczywiście nie ma tu mowy o żadnej nowej jakości polityki zagranicznej, jest to jedynie próba powrotu do stanu niemal sprzed czasów członkostwa. Wizyty premierów w UE skupiają się w tej chwili praktycznie wokół trzech tematów: konstytucja, strefa euro i najważniejszy to przyszłość i kierunek w jakim pójdzie ta struktura. Tymczasem Polska jest jedynym krajem, który nie określił terminu wejścia do strefy euro, podczas tej wizyty nasz dyplomata nawet nie zająknął się na temat konstytucji, a już o przedstawienie wizji dla UE zupełnie nie ma mowy, bo cóż miał powiedzieć, przywrócić karę śmierci, szacunek dla tradycyjnej rodziny i wyjaśnić kto odpowiada za niemiecką agresję na Polskę, oraz targowicę w Jałcie. Ta wizyta przypominała rozpaczliwe latanie po boisku polskich piłkarzy, którzy zebrali 3:0 od Anglików, ale cały sztab pochwalił orłów za walkę i `danie z siebie wszystko'. No właśnie nasz dyplomata w czasie wizyt w UE niestety `dał z siebie wszystko' i to jest prawdziwy dramat. Dramat jest jeszcze większy, ponieważ co by nie mówić na temat I stratega, to jest to w tej chwili `najlepsze' co mamy do pokazania światu, bo przecież pani minister spraw zagranicznych to totalna rozpacz, poziom magla, a pierwszy po bracie, bądźmy szczerzy, trzęsie się i jąka gdy ma udzielić odpowiedzi konsulowi Albanii, a w czasie wizyt zagranicznych, po prostu nie wie co ma zrobić z rękoma, oczami i językiem.

Niby dlaczego Bush miałby sie spotkać z Kaczyńskim,  żeby usłyszeć od polskiego tuza dyplomacji o tym, by być czujnym i walczyć z terroryzmem. Co takiego może zaproponować USA polski premier, chyba jedynie przeprosić za wygłupy brata, który `stanowczo' domagał się wiz dla Polski. W każdym razie cokolwiek by nie powiedział, sztab natychmiast przekułby to na wielki sukces i o to w całym tym cyrku chodzi. Pytam, co załatwił w UE towarzysz Jarosław, poza tym, że Europa się do wiedziała o polskiej `tolerancji' dla homoseksualizmu i `braku' antysemityzmu, przecież takiej problematyki nie porusza się nawet z krajami kandydującymi, a juz na pewno nie na takim szczeblu. Polska polityka zagraniczna leży, stosunki z Niemcami wrócił do czasów sprzed listu biskupów polskich do biskupów niemieckich, o Rosji w ogóle można zapomnieć, obaj bracia na sama myśl spotkania Putinem zażywają Laremid, UE traktuje nas jak ubogiego krewnego, którego trzeba pilnować, czy aby nie robi jakiś głupstw. Ktoś tam eufemistycznie określił ten stan mianem spadku do III ligi, a prawda jest tak, że wypadliśmy poza nawias. Zachowują się obaj dyplomaci IVRP, o dyplomatce nie wspomnę, jak mały Jasio, który z okna krzyczy w stronę piaskownicy do swoich kolegów; `no który, che w zęby, który?'. Kiedy w końcu mama pośle po margarynę, zalicza parę `głuchych' od zaczepianych, potem znów wraca do okna i krzyczy: `ale wam dokopałem'. I tak wygląda ta IVRP, jest to kraj `zarządzany' przez małych Jasiów. Takim kraikiem jak Polska świat sobie generalnie głowy nie zawraca, trzeba naprawdę wielkiego wysiłku, aby zaistnieć w świecie pozytywnie. Natomiast zepsuć wizerunek można błyskawicznie i to IVRP uczyniła w rekordowym tempie. Europa interesuje się w tej chwili Polską, ponieważ jest to osobliwość, mentalna podróż do 19 wieku, głęboka prowincja, to jest w zasadzie nie zainteresowanie, a kuratela, nad ubogim i niezbyt rozsądnym krewnym, by nie przynosił wstydu rodzinie.  



Matka_Kurka 2006-09-01 10:50
Głosów: 55
URL do tego tekstu: http://www.matka-kurka.net/post/?p=118

komentarze i post na forum onet.pl



Głosuj na ten tekst      Wyślij ten tekst na E-Mail  



Pogodzę wszystkich oponentów, ta wizyta nie była dobra czy zła, była nijaka!
Widze spore podniecenie i nie bardzo wiem czym, bo chyba nie wizytą brata I stratega we Francji. O tej wizycie nie da się powiedzieć ani nic złego, ani nic dobrego, była po prostu nijaka, pozbawiona jakiegokolwiek wyrazu i nie zostawiła najmniejszego śladu we Francji czy też w Polsce. Pojechał sobie pierwszy obywatel RP niewiadomego numeru na wycieczkę i zamienił 3 zdania o pogodzie i nieistniejącej konstytucji UE, choć przed wizyta tradycyjnie się odgrażał, że rzuci Francję na kolana, mając w pamięci haniebne słowa Chiraka, tymczasem siedział jak trusia i boga prosił o szybki powrót do mamy. I w zasadzie dobrze sie stało, bo przez to uniknęliśmy kolejnego blamażu. Niemal przed każdą wizytą sztab brata I stratega wyznacza krucjatę, ułańskie szarże i husarskie natarcia, po czym kończy się wszytko drżącymi kolanami, rozbieganymi oczami błądzącymi po suficie i oblizywaniem warg między chrząknięciami. Powiada ten i ów, że to dobry prezydent, bo trzeźwy i przez to należy mu się szacunek, a ja powiadam lepiej żeby wypił ze dwa głębsze może nie truchlałby jak zając w kapuście i łamiącym się ze strachu głosem zadawał kabały groteskowymi zapowiedziami europejskich podbojów. Byle jaka była ta wizyta i trzeźwy był niestety dyplomata


Matka_Kurka 2006-02-25 17:20
Głosów: 54
URL do tego tekstu: http://www.matka-kurka.net/post/?p=471

komentarze i post na forum onet.pl



Głosuj na ten tekst      Wyślij ten tekst na E-Mail  



To jest sprawa dla bywalców magla, a nie korpusu dyplomatycznego!
Niestety amatorzy są dobrzy w ogniskach zainteresowań, jacyś miłośnicy rzeźbienia w dyni, tudzież poławiacze kapustników. Nikt nie będzie miał pretensji do artysty, że mu w dyni wyszło krzywo, albo liczył kapustniki w siatce poławiacza, sprawa pasjonata, ewentualnie prezesa związku. Gorzej kiedy amatorzy, tak zwane złote raczki, majsterkują w polityce siatką na motyle rzeźbiąc w dyni. To, że sołtys Kierdziołek ma posturę marną jeszcze o wartości sołtysa nie świadczy, ale to że sołtys mlaska mówiąc, beka w kułak, oblizuje wargi, dłubie językiem między zębami i domaga się od wsi szacunku, chociaż wieś widzi, że to wiocha, świadczy niestety o sołtysie, nie o dziennikarzu `Wieści gminnej', który obyczaje opisał. To jedna rzecz, inna inszość, że danego sołtysa można by na kursa posłać, jak się zachować, kogo w rękę całować, a kogo w drzwi pierwszego puszczać, komu ukłon, komu nie wchodzić w paradę i tym podobne standardy, jak choćby przytrzymywanie widelcem kotleta, a nie chlastanie z góry w mięsiwo po dno talerka. I pewnie nawet sołtysa by można tego nauczyć, ba nie jeden sołtys to potrafi, jednak nie ma odważnego, by Kierdziołkowi zwrócić na to uwagę. Problem polega na tym, że cała ta sołecka rada, świta Kierdziołka, to niestety figuranci przestraszeni jeszcze bardziej od samego sołtysa. Tam za dyplomatę robi baba z magla, w koło jacyś doradcy z kółek różańcowych i country eleganci w białych skarpetkach i sznurówkach zamiast krawatów,  w całym towarzystwie chyba najlepiej wyglądają ochroniarze i jakoś potrafią się zachować.  

To naprawdę byłoby śmieszne, gdyby nie te fotografie na tytułowych stronach brukowych gazet, na litość boską czułem się jakbym widział nową postać z Mupet Show, a nie męża stanu. Ja rozumiem, że bozia może nie dać urody, mnie też wiele poprawić można, ale skoro już tak się stało, to po cóż niski stan posiadania katować dodatkowo idiotycznymi minami i mieleniem języka po protezie. Cała sprawa jest oczywiście groteskowa, nie znam innego męża stanu, który dostałby laksacji po artykule w brukowej prasie i z tego tytułu odwołał spotkanie nie z królem Wyspy Ananasowej, a z głowami dwóch największych państw w UE. I tak na dobra sprawę, przecież cała afera nie powstała po artykule w niemieckiej prasie, a po artykule w polskiej prasie. Dopiero wówczas kiedy cała Polska przeczytała o kartoflach narobiło się co niemiara, bo ytrzeba było jakoś uciszyś śmiech, szczery i spontaniczny. Wystąpienia `dyplomatów' niemal na poziomie Becka, `My w Polsce nie znamy pojęcia pokoju za wszelką cenę', mobilizacja w Gliwicach, wszystkie trzy MIgi odpalone i  dziobami skierowane w stronę Zgorzelca. Niemcy patrzą na te ruchy ze zdziwieniem, dyplomacja naszych przyjaciół zachodzi w głowę, co odpowiedzieć sołectwu z Warszawy, jak wytłumaczyć, że władze Niemiec nie zajmują się publikacjami w kolorowych pisemkach. Może powiem inaczej, w sposób obrazowy, porównawczy, aby dotarło do przeciętnej polskiej głowy. Swego czasu Urban w niewybrednych słowach opisał głowę państwa Watykan JPII, to co zostało napisane przez Niemców, to bułka z masłem przy Jurka felietonie. Czy ktoś pamięta aby korpus dyplomatyczny Watykanu domagał się wyjaśnień od polskich władz? Nie, bo żaden poważny kraj i żaden poważny dyplomata nie zajmuje się pisemkami typu `Skandale', gdzie na co drugiej stronie dwie głowy zamiast nóg miało ciele narodzone w Bogocie. Takimi sprawami zajmują się tylko zakompleksieni sołtysi i ich rzeczniczki, wiejskie baby z magla. Groteska, naprawdę groteska i wstyd, co gorsze po całym tym żałosnym szumie dopiero teraz są powody by poważne dzienniki zajęły sie śmiesznym człowieczkiem i za pewne zajmą się i nie tylko w Niemczech.




Matka_Kurka 2006-07-05 18:03
Głosów: 51
URL do tego tekstu: http://www.matka-kurka.net/post/?p=226

komentarze i post na forum onet.pl



Głosuj na ten tekst      Wyślij ten tekst na E-Mail  



Do czasów IVRP nie musielismy sie wstydzić za Polską politykę zagraniczną!
Różne mieliśmy w Polsce po 1989 roku losu koleje, ale trzeba przyznać, że dyplomacja działała na najwyższym poziomie. Nie było powodu, żeby się wstydzić za jakiegokolwiek ministra, można oczywiście zarzucać to czy siamto, ale blamażu nie było nigdy. IVRP jak Midas, czego się nie dotknie, to powiedzmy w `złoto' zamienia, tylko czym to potem spłukać. Przenieśli rewolucjoniści salony do remizy, a dyplomację do magla, to niestety nie tylko wstyd wewnętrzny ale fama na pół Europy. Swoją drogą ja to chyba jakiś prorok jestem, albo i nie przymierzając cyganka. Parę dni temu napisałem, że po blamażu polskiego korpusu maglowego z pierwszą praczka na czele, już nie brukowce niemieckie zajmą się poziomem polskich władz, a poważne dzienniki. I patrzcie państwo wywróżyła cyganka matka kurka, a może to była 'oczywista oczywistość'. Zastanawia mnie jedno, jak zamierzają pracownice i pracownicy magla wyjść z tej żenady, jak teraz spojrzeć w oczy przywódcom dwóch największych państw w Europie tłumacząc odwołanie szczytu. Opcje są dwie, albo trwać przy rozwolnieniu, albo przy obrazie na przezywanie w brukowcu. Podpowiem z litości jeszcze trzecie rozwiązanie siedzieć cicho i prosić, by się poruta nie niosła dalej. Cicho na wzór kuriozalnego podsumowania `wojny dyplomatycznej', kiedy to po beckowskich przemówieniach, domagających sie zwrotu honoru, czci i wiary, korpus magla usłyszał jedyny z możliwych komentarz Niemiec, mianowicie taki, że władze niemieckie nie zajmują się cenzura brukowej prasy i o dziwo dotarło do wojujacych. Proponuję oprzeć się na stwierdzeniu `rozumiemy i przyjmujemy stanowisko Niemiec' i prosimy o wyznaczenie nowego terminu, do którego sie dostosujemy. Ponadto zwracamy się z prośbę o oddelegowanie najwybitniejszych niemieckich i francuskich gastrologów, celem odbycia konsylium pod hasłem: `Jak uchronić jelita wrażliwego męża stanu przed stresem wywołanym przeciętna satyrą'. To chyba tyle wyciągania reki do leżącego, kopać nie ma co bo jeszcze dojdzie do męczeństwa i beatyfikują magiel na dyplomację.



Matka_Kurka 2006-07-07 11:36
Głosów: 49
URL do tego tekstu: http://www.matka-kurka.net/post/?p=224

komentarze i post na forum onet.pl



Głosuj na ten tekst      Wyślij ten tekst na E-Mail  



My w Polsce nie znamy pojęcia pokoju za wszelką cenę! Gazrurki w dłonie!
Na czym polega dyplomacja? Dyplomacja polega na tym, aby mówić partnerowi rzeczy, które partner chce usłyszeć, a w czasie gdy się nimi delektuje zrobić rzeczy, które chce się zrobić. Innymi słowy to sztuka takiego pokonania partnera, które pozostawia w nim wrażenie zwycięstwa. Tymczasem to co wyprawia pan I strateg i jego akolici można nazwać maglem, można nazwać przepychanką w tramwaju podczas okupacji, można nazwać komicznym odgrażaniem się przedszkolaka w stronę gimnazjalisty, rysowaniem gwoździem po lakierze samochodu bogatszego sąsiada, można nazwać  dowolnie, tylko nie dyplomacją. Ja nazwę to syndromem `zaoranej ziemi na trzy palce', rzecz doskonale zanana wszystkim Polakom i obywatelom IVRP. Dlaczego tak wielu Polakom wychowanym na tatowym sierpie podoba się ten rodzaj `dyplomacji' w wykonaniu naszego orła 160 cm ze skrzydłami w górze. Podoba się ponieważ ten nasz dyplomata to taki Witia od Pawlaków, swojak, równy chłop a nie jaki udawany uczony, co to gada tak, że za Boga pojąć nie można o co biega. Wziął Witia worek pszenicy i pojechał na rowerze za Odrę kota szukać, bo myszy w gumnie harcują. Teoretycznie kot powinien być wszechpolski, z centralnej Polski pochodzący, jednak nie wiedzieć czemu Witia strateg uznał, że całe Niemcy muszą wiedzieć o polskich problemach z myszami i kotami. Tak naprawdę to on pojechał nie po kota dla Polski, ale żeby ustrzelić niemieckiego kota, rurą przez Bałtyk przemyconego. Na kocie mus wykonać dziejową sprawiedliwość, ustrzelić zwierze przytroczone sznurkiem do wrót stodoły.  

Pytanie po co do niemieckiego kota strzelać jest nie stosowne, strzelać trzeba bo przecież 61 lat temu niemiecki kot przeszedł na stronę Kargula, a my za kota zapłacili worek pszenicy, koła od roweru nie wspomnę. Co prawda już chyba enta umowa i deklaracja ze strony Kargula, że on przeprasza, a kot już dawno padł i nawet 3 pokolenie nowych kotów po obu stronach wyrosło, jednak za grzechy kota muszą beknąć potomkowie. No tak kot, kotem, sprawiedliwość po naszej stronie, ale co z ziemia zaoraną na trzy palce? Ziemia leży odłogiem tak jak ją Niemiec zostawił, ale że się jakaś dalsza krewna Kargula niejaka Erika o miedze i stodole upomniała, to my po wszystkich niemieckich Kargulach kosą i po koszulach sierpem i garnkami po klepisku. Teoretycznie to my z tymi Niemcami jedna rodzina europejska przy jednym stole siedzimy, tyle że kościelnego ślubu nie było, czego nasz Witia za Boga nie może przełknąć i co siądzie do weselnego stołu to magi wypije i wina zwłaszcza importowanego natłucze. Bogu dziękować juz nasz `delegant' powiatowy wraca z tej wyprawy, wierzchem, nie, nie na kocie, kot juz stary i podejrzany przywiązany do szafy Lesiaka, Witaia wraca wierzchem niemiecką BMK, a potem wsiada do ruskiego Tupolewa. Czyż nie groteskowy ten nasz patriota i jego kibice, młodzi ludzie nazywają to siarą. Przyłączam się do młodych ludzi dać takie teatrum może tylko oderwany od sochy Witia, siara to mało powiedziane, totalna `wtopa', pożytku z tej wyprawy żadnej, nawet kota nie udało się ustrzelić, myszy harcują dalej, miedza leży odłogiem.

Dobrze dość tych metafor serialowych pora walnąć prosto z mostu. Ten człowiek żyje mentalnie na progu Bitwy pod Grunwaldem, dyplomację rozumie jako pyskowanie do silniejszego, polskie sprawy załatwia tak, że ich nie załatwia, a komplikuje to co jest proste. Pojechać do Niemców tylko po to, żeby im powiedzieć, że nie zgadzamy się na to co już dawno jest zatwierdzone i po to by powiedzieć o tym co zostało juz 1000 razy powiedziane może tylko człowiek mający problemy ze samym sobą, bo te problemy emocjonalne stratega nie są polskimi problemami. Polski dyplomata do Niemiec powinien pojechać z podniesioną głową, choć znalazłoby się wiele powodów by ją opuścić i patrząc prosto w oczy, nieco zadzierając głowę, Pani Merkel zwrócić się do niemieckiej damy w te słowa. Kochana Pani kanclerz tak sobie myślę, że możemy ubić dobry interes, oboje potrzebujemy sukcesu i oboje mamy wiele spraw do załatwienia dla naszych rodaków. Umówmy się tak, Pani zaprosi swoich rodaków do Polski na rewelacyjny bigos i sznapsa jakich mało, rodacy sobie popatrzą przy okazji, czy nie można by w Polsce zrobić jakiegoś interesu, a zapewniam Panią, że można, zobaczą czy nie można z Polski importować dobrych towarów, a zapewnią panią, że można, na przykład rewelacyjne wkłady kominkowe. W zamian ja zapomnę o tej rurze i Erice, chociaż musze powiedzieć parę słów rodakom, że `to se ne wrati'  i żeby tak głupio nie wyglądało na koniec powiem, że  Polak i Niemiec to jedna europejska rodzina, by zerwać z postrzeganiem naszych narodów, przez peryskop Rudego 102 i pancernika Szlezwik Holstein. Niemiec i Polak jeszcze nigdy w historii nie byli tak blisko i w tej chwili nie czas na to aby dłubać w starych bliznach, czas aby szukać podobieństw i korzyści dla obu stron. Zgodzi sie Pani ze mną?  Pani Merkel gdyby usłyszała takie słowa ze strony pan 160 cm kompleksów, osłupiałaby jak Wanda co Niemca nie chciała. Pierwszy co by jej przyszło do głowy, to pełen sukces jaki odniosła w dyplomacji, sprawiła, że polski watażka zaczął mówić jak dyplomata i to jest właśnie ta zasłona dymna i poczucie zwycięstwa przeciwnika, które można było spożytkować na załatwienie swoich spraw, tak że nawet Niemcy by tego nie poczuli.  

Za jednym razem można było skarcić rurę i Erykę, ale przede wszystkim ocieplić stosunki z Niemcami na tyle, że chcieliby tu przyjeżdżać, inwestować, zostawiać pieniądze w knajpach i kupować polskie towary, Do tego jednak trzeba być dyplomatą, a nie bazarowym cinkciarzem, czy historycznym frustratem. Ta wizyta nie dała Polsce nic poza złudną nadzieją zwycięstwa, o którym była mowa, a Niemcy śmiejąc się z polskiego watażki dalej robią swoje, czyli interesy z Ruskimi i Europą, bo kto chciałby robić interesy w Polsce, której władze to wieczni partyzanci z łatami na gaciach rozdzierający koszulę, by pokazać bliznę po szwabskiej kuli. Tacy dyplomaci to w Hamburgu kleją regipsy i kasetony, potem kupują najtańsze z możliwych browarów i rozprawiają jacy ci Niemcy głupi, a my Polacy jacy bohaterscy i patriotyczni, no i oczywiście Franek Dolas robił Niemca jak chciał. Na szczęście są w Polsce mądrzy przedsiębiorcy i mądre samorządy jak we Wrocławiu na przykład, który jest rajem dla inwestycji i Niemieckich turystów. Takim ludziom jak Dutkiewicz, prezydent Wrocławia, nawet nie trzeba pomagać, wystarczy nie przeszkadzać. Swoją drogą Dutkiewicz to człowiek, którego popierają lokalni działacze PiS, ale wierchuszka zgłaszała jakieś uwagi, w końcu nie wiem czy wspierają go jako kandydata, czy też nie, w każdym razie ja go wesprę, chociaż chłop przesadnie bogobojny i natchniony, jednak robi swoje i robi to dobrze, dlatego mało mnie obchodzi, czy moherowy, czy aksamitny, to porządny fachowiec. Wracając do meritum, ta wizyta to powrót do przeszłości, archaizm spotęgowany zaściankowością, bo który z poważnych przywódców Europy rozmawiałby z niemieckim kanclerzem o tym, czy on chce gaz klupować o Norwegów czy Ruskich? Co to Niemca obchodzi, zwłaszcza, że jeszcze Norweg nic o tym nie wie. Grzecznie, choć nieco zażenowana wysłuchała pani Merkel polskiego `dyplomaty', który wypłakał się na jej piersi i tyle z tego pożytku co z ustrzelonego kargulowego kota.



Matka_Kurka 2006-10-30 16:40
Głosów: 48
URL do tego tekstu: http://www.matka-kurka.net/post/?p=258

komentarze i post na forum onet.pl



Głosuj na ten tekst      Wyślij ten tekst na E-Mail  



dlaczego MK pisze

dlaczego na jedno kopyto

do oburzonych

dlaczego Matka_Kurka

dlaczego takie nagłówki

eksperyment

Demokracja
Jakiej Polski chcemy?
Silna Polska?
Bóg Honor Ojczyzna
Powstanie Warszawskie
antykomunizm
PIS - prawica?
wolność
liberalizm

tradycja
patriotyzm
kult biedy
dwie wizje Polski
populizm
procedura
dyktatura
rewolucja październikowa
komunizm
dekomunizacja

sprawiedliwość
propaganda sukcesu
normalne państwo
jest taki kraj
rewolucja moralna
kontrasty IV RP
IV RP i media
socjotechnika
skrót myślowy



Zobacz co piszą blogerzy na najnowsze tematy:

wszystkie najnowsze


coś dla miłośników motocykli
Honda
Kawasaki
Suzuki
Yamaha