czytelnik uzalezniony
Bolek bez Lolka, to taka zmyłka dla prawdziwych TW Jacka i Placka!
Jaki jest najprostszy test kompetencyjny, rozpoznający błyskawicznie obywatela IVRP? Bardzo prosty, wystarczy treści nadać zupełnie nieadekwatny tytuł. Urządzam sobie czasami takie gry i zabawy z tak zwanymi dyżurnymi `wiernymi czytelnikami' matki_kurki. Kiedyś już definiowałem takiego czytelnika, jest to egzemplarz reagujący jak pies rosyjskiego naukowca na zapalona lampkę. Widzi `czytelnik' nick matka_kurka i już podnosi nóżkę by obsiusiać, choć jeszcze nie wie, że rykoszetem pójdzie mu w nos. Kiedy widzi to pół biedy, czuje się pewniej, życie wydaje się nabierać sensu, gorzej kiedy nie widzi nicku matka_kurka, depresja, osowienie, zachwiany metabolizm, problemy z oddawaniem moczu. Chyba jeszcze nie zdradzałem pewnej najbardziej skrywanej przeze mnie tajemnicy, mianowicie po co ja to wszystko i dlaczego akurat na forum, gdzie wiadomo i poziom wypowiedzi żenujący i pisać nie ma dla kogo i w ogóle szanujący się grafoman nie powinien tu zaglądać. Błędnie postawione pytanie, nie po co, a dla kogo, czy raczej przeciw komu? Dla stałych `czytelników' oczywiście, ten codzienny znój. Forum to takie miejsce, gdzie w sposób masowy i anonimowy ujawnia się skala głupoty, wraz z nią kondycja intelektualna społeczeństwa. Ludzie piszą bez zahamowań i piszą z reguły nie o tym co widzą i czego w większości przypadków nie rozumieją, ludzie nawet o tym nie wiedząc piszą o sobie. O swoim zasobie wiedzy, o swojej umiejętności analizowania rzeczywistości, najczęściej piszą o swojej niemocy. Kiedy się pisze dla kogoś, nie ma co liczyc na wdzięczność, `wierny czytelnik' wybredny jak mało który, koneser, erudyta, się zna na rzeczy. Weźmy pierwsze z brzegu komentarze z gatunku krytyki merytorycznej, ta krytyka zwykle dzieli się na trzy obszary, krytykę rzetelności przedstawiania faktów, krytykę literacką i w końcu chyba najpopularniejszą krytykę medyczną. I tak standardowy popis erudycji stałego czytelnika piszącego o sobie, w obszarze krytyki rzetelności faktów wygląda mniej więcej tak:
`Ty się normalnie weź i doucz, se poczytaj w necie, bo walisz ściemę dla zmanipulowanych czytaczy GW. Najlepsze kłamstwo to takie co jemu się pomiesza fakty z `kontrfabulacjami'. W tych wypocinach nie ma słowa prawdy, jakbym Michnika czytał'
Tak wygląda podstawowa krytyka rzetelności faktów, coś na wzór komunistycznego przemysłu cukierniczego, zamiast czekolady wyrób czekoladopodobny. Nigdy i żaden szanujący się krytyk, nie zhańbi się sprostowaniem `łgarstw', szanujący się krytyk zawsze i wszędzie w przypadku faktów będzie wzywał na pomoc i nadaremno imię swojego największego Boga, Adama redaktora i GW. W krytyce rzetelności faktów, co ambitniejsi `wierni czytelnicy' nawiązują do nagłówków, które oczywiście zawsze są pisane pod nich, czasami wyłuskują jakieś małe miki, typu teściowa Lecha K. nie miała na imię Halina, jeno Anastazja, co automatycznie powoduje, że w Magdalence nie siedział Lech K., jeno Donald T. No ale, to są techniki zarezerwowane tylko dla orłów, większości wypadków wystarczy wpisać w tytule o 148 cm kompleksów śpiących w amerykańskich kartonach i natychmiast mamy całą armię merytorycznie polemizujących wiernych czytelników. Do tej matrycy opisanej wyżej dopisuje się coś w rodzaju, że to płytkie argumenty czepiać się wzrostu, to w ogóle bez znaczenia i świadczy o autorze, nie kurduplu i do tego momentu jest dość sympatycznie, jak na godzinie wychowawczej w 6 C, gdzie gimnazjaliści odkrywają arkana tolerancji. Dalej jest jeszcze zabawniej, ten nic nieznaczący wzrost (rzeczywiście nic nie znaczący, bo w treści nie ma choćby słowa nawiązującego do tytułu) jest natychmiast adoptowany przez wiernych czytelników, to czarnoziem dla ignorantów, można sobie to poletko taniej aksjologii uprawiać do woli. Brnie zatem taki nieszczęśnik, odporny na manipulację w GW, we wzrostowe maliny i argumentuje, jak za nic nieznaczącym wzrostem stoi cała opozycja. Pada długa lista znienawidzonych nazwisk i można się o wzroście dowiedzieć wszystkiego, kto ma wkładki w butach, kto chodzi na obcasach, kto czesze się do góry, no i oczywiście poznać wliczone co do centymetra gabaryty. Ja przyznaję się bez bicia, nie mam pojęcia ile mierzy sobie w dwójcy jedyny Lech i niepokalany brat jego Jarosław, jako że krawcem nie jestem, nigdy tą problematyka się nie parałem. Wzrost jest dla mnie wabiem dla wiernego czytelnika, używając wzrostu można uzyskać w pełni przewidywalne reakcje, doskonale demaskujące, to co sobą reprezentuje wierny czytelnik. Krytykujący wierni czytelnicy, nie przywiązujący wagi do wzrostu, są w stanie podać co do milimetra gabaryty każdego komucha i liberała i muszę powiedzieć, że w tej wiedzy z pogranicza pism brukowych i programów z cyklu `Poznajmy ich bliżej', są niedościgli. Naturalnie tak są zaabsorbowani nic nieznaczącym wzrostem, że nie pada ani jedno słowo co do treści zawartej pod tytułem. Nie pada z dwóch powodów, po pierwsze 7 na 10 wiernych czytelników spoci się po trzecim zdaniu wielokrotnie złożonym i daje sobie na luz. Kultura nowożytna obywateli IVRP, za kanon postrzegania rzeczywistości przyjęła sobie strukturę sms, poza 128 znaków, w tym połowa emotikonów wierny czytelnik nie wychodzi. Co ciekawe są to ci sami najbardziej żarliwi obrońcy sienkiewiczowskiej literatury. Sienkiewicza będą strzec do upadłego, mimo że `Janko Muzykant' wydaje się im `Trylogią', a sama trylogia biblioteką. Drugi powód jest taki, że dyskutować z faktami jeśli w ogóle się da, to tylko poprzez precyzyjne ich przedstawianie. W tym momencie zaczyna się moje współczucie. Co ma zrobić taki nieborak wyspecjalizowany, w gabarytach własnych przywódców i przywódców opozycji, kiedy od Łysiaka, Macierewicza i Kurskiego dowiedział się, że Bolek to Bolek, a w Magdalence zdrajcy rozlewali wódę? Do tego momentu to on wie co robić, pisze sms oblewające
Innym rodzajem krytyki, jest krytyka literacka, to dziedzina ciekawsza od faktografii, tu nie trzeba mieć żadnej, nawet brukowej wiedzy. Ciska się w stronę autora prościutki sms, w gatunku ty grafomanie lewacki i po robocie. Nie powiem są i ciekawsze i bardziej zabawne analizy `literackie', na przykład: `Co za grafomania, co za składnia, tobie się wydaję, że ty pisać umiesz grafomanie, a ty pisać nie umiesz w ząb, bo ty grafoman jesteś. Wiem coś o tym zajmuje się literaturą zawodowo'. Zwłaszcza ostatnie zdanie to taka klasyka desperacji, coś na wzór krzyków za krzaka: `uciekaj bo cię pobiję, mój tata jest bokserem'. Jasne, że te moje wypociny bierze na warsztat nawet 60 letnie polonistka z Pcimia i w ułamku sekundy wypunktuje wszelkie mankamenty, których nie brakuje. Teksty są z reguły pisane na gorąco, bez żadnej korekty, adjustacji i nie mają prawa być wyszlifowane. Roi się w nich od błędów interpunkcyjnych, często w zdaniu dopisuję jakieś wtrącenie, które łamie rytm i zaburza składnię, to wszytko jest pisane techniką brulionu, spontaniczne i niestety kosztem pewnego ładu i estetyki tekstu. Bardzo rzadko mam czas na to, aby tekst dopieścić i dopiero puścić w eter, chociaż zdarzają się i takie dopieszczone wypociny, w związku z tym przy odrobinie wiedzy można bez trudu wywiercić dziurę w całym i wyłapać wszelkie językowe wpadki. Tylko, że takie rzeczy to się wie, albo sie nie wie, widzi na pierwszy rzut oka i potrafi je ponazywać, kiedy się nie wie, to się pisze o grafomani, kiedy się nie wie to się błaźni wizytówką zawodowego krytyka, czy dziennikarza, albo sięga do ostatniego gatunku merytorycznej polemiki, czyli medycyny. Jak powszechnie wiadomo w Polsce na medycynie znają się wszyscy, lekarze to złodzieje, zatem leczymy się sami. Mam kilka diagnoz postawionych przez wiernych czytelników głównie z obszaru patologii i traumatologii. Pisze, bo się boję zbliżającej się prawdy i rozliczeń, mam się leczyć bo jestem chory psychicznie, coś mnie tam zabolało dlatego piszę, szczekam, szczekam, bo przyszła na mnie kryska, w końcu mam zadbać o nogi jeśli nie za późno. Dam sobie spokój z dłuższą analizą tej krytyki, może tylko rzucę od niechcenia, że mam żelazne alibi, nawet IVRP mnie nie ruszy i nie ma najmniejszych szans na wpasowanie mnie w układ historyczny, biznesowy, czy jakikolwiek układ polityczny, nie ma na to szans z definicji i natury rzeczy.
Czas na jeszcze jedną odpowiedź. Po co ten megalomański tekst o sobie, dla siebie, z samym sobą? To nie tak, ten tekst jest dla `wiernych czytelników', obywateli IVRP ślepo oddanych tandetnej socjalistycznej, siermiężnej władzy. Tekst jest po to, by ich uspokoić, nick matka_kurka będzie się zapalał na forum i to z pełną premedytacją właśnie tu, na forum, bo tu jak nigdzie indziej ujawnia się siedlisko narodowej tandety, atakującej zewsząd resztki normalności. Z drugiej strony, muszę stałych czytelników zmartwić, nadal będą pisał o faktach, z którymi nie da się podyskutować, nadal będę używał lepu nagłówków, bo nawet po obnażeniu prostego zabiegu i tak będziecie się na ten lep łapać? Słuszne pytanie! Dlaczego tyle czasu poświęcam obywatelom IVRP, ich mocodawcom i przywódcom stada? No, jest w tym pewien ból, powinienem robić coś pożyteczniejszego, ale to jest jak uprawa, można podziwiać plony dopiero wówczas, gdy wyrwie się chwasty. Odpowiedź, na pytanie dlaczego poświęcam swój czas masom IVRP, poddawanym obróbce tandeciarzy z bogoojczyźnianej, parafialnej remizy, jest prosta jak sms. Ponieważ to siermiężne towarzycho IVRP wlazło do mojego domu w obłoconych walonkach, w kufajce i flaszką bimbru pod pachą, z pieśnią na ustach: `na dzień dzisiejszy som przesłanki na odcinku patriotyzmu, bo jego tobie krzewić', to wlazło mi do wiatrołapu i ciśnie się z buciorami do salonu, by uczyć mnie kultury, polskości, moralności, oraz wstrzemięźliwości w spożywaniu trunków.
Atakuje mnie z ekranu TV i komputera, z mównicy i ambony, nachalne, jazgoczące pospólstwo, które się przedstawia jako rewolucja moralna. Komuchy tylko mnie okradały, ale przynajmniej miały na tyle taktu, by nie nazywać się rewolucjonistami moralnymi, nie właziły z kopytami do łóżka i szkół, nie anektowały Polski, zamieniając na jakiegoś karła zwanego IVRP. Postkomuchy dały się wygadać, nawet od czasu do czasu przyjmowały do wiadomości, że są złodziejami i wsadzały część swoich skrajnie przesadzających kumpli. Dziś krytyka, jak za komuny musi być konstruktywna, znaczy taka, aby krytykując PiS plus popegeerowską recydywę i nacjonalistów nie zdolnych przeczytać ze zrozumieniem, gimnazjalnej lektury, dążyć do wzmocnienia partii, w walce z narodem. Proste zabiegi z pogranicza demagogii i komunizmu, oczywiście masowo odwołujące się do szacunku dla ludzi pracy, znoju chłopa i trudu hutnika, pełen szacunek dla ludzi prostych i ludzi skrzywdzonych vel `ciemnego ludu'. Nie mam prawa, jako Polak patriota, tego czegoś co się nazywa rewolucją moralną wykopać za drzwi, ponieważ tym aktem obrażam prostych ludzi, kołaczących z ewangelią do mojej zagubionej duszy. Mnie nie wolno napisać, że `bohater' `Solidarności' kreujący się na gwiazdę, mający aspiracje zbawiciela narodu, skamle jak ostatni żebrak o rewaloryzację emeryturki, bo ja tym samym obraziłbym moją babcię i miliony biednych emerytów. Jak ja mogę kpić z przymierających z głodu emerytów, oto masz obraz liberała lewaka. Otóż mogę i będę kpił z każdego żebraka `ideowca' od siedmiu boleści, wodza strajku łkającego, że mu uczyniono historyczną bubę, naród wielbi nie jego i nie jemu dano, ze wszech miar należnego Nobla. Ma emerytury 800 PLN, bo za komuny robił za wiecznego działacza opozycji i niczego poza tym robić nie potrafi. Pyskował do komuny, za zakładowe pieniądze komuny i na tym jego rola kombatanta się kończy. Kiedy przyszła wolność, poszedł bohater na zasiłek, ponieważ przestraszył się komputera, a swoje bohaterstwo posłał na stragan. Zaczął wyciągać łapkę i krzyczeć, zapłaćcie mi za strajkowanie w stoczni, byłem bohaterem i co z tego mam, jak nie rewaloryzację, to chociaż talon na malucha odpalcie. Czy można sobie wyobrazić bardziej żałosny obraz `bohatera', aspiracje napoleońskie, mentalność cinkciarza. Wielkość człowieka poznaje się po bezinteresownym oddaniu temu w co wierzy, `bohatera' straganiarza, po kramarskim asortymencie, opakowanym dla niepoznaki w tandetny patriotyzm. Moja babcia, która ma 800 PLN emerytury, przepracowała uczciwie, ciężko i fizycznie 40 lat, ale nie dostała posadki w IPN i orderu Orła Białego, za to że opluła niemodnych bohaterów, depczących po odciskach najjaśniejszej władzy. Czy pan gwiazda opozycji poszedł do tego instytutu, by pomóc mojej babci i milionom innych babć, by wyrównać rachunki krzywd? Jemu nawet przez myśl to nie przeszło, on tam poszedł, by wylizać swoje megalomańskie rany, on budzi się i zasypia z Bolkiem na ustach, dopóki mu życia, zamienionego na wegetację starczy, będzie się mścił za swoją nieudolność i talenty innych. I ktoś taki ma budować nowy ład społeczny, ktoś taki ma pisać historię 40 mln narodu, ktoś taki wraz z towarzyszami wali mi w drzwi, aby uczyć mnie rewolucyjnymi metodami moralności? Otaczają nas bezideowi najemnicy spóźnionych partyzantów, trzebaby, nie tylko Wałęsę i całą szpicę Solidarności opluć, ale i ostatniego szeregowego opozycjonistę z tamtych lat, by z tych dwóch błaznów i ich pomagierów zrobić admiralicję. Za takimi `bohaterami', straganiarzami, idą kolejne masy nieudaczników proszących łaski za swoje bohaterstwo, większość z tego korowodu albo dostała zomowska pałą za rysownie Nyski gwoździem, albo nigdy się nie wychyliła nawet przez okno, by zobaczyć `żywego' zomowca. W związku z tymi i innymi karykaturami bohaterów, w związku z waleniem do drzwi, będę się opędzał od tandety. Na jednych wystarczy nagłówek, innych zmęczy drugi akapit. Ja nie atakuję, ja się bronię, mój łże - dom jest moją wykształciuchową twierdzą i każdy, kto tu wlezie w walonkach, cuchnąc siwuchą, pójdzie w kamasze, zanim zdąży odczytać choćby wers ze swojej biblii moralnej rewolucji dla ubogich.
Matka_Kurka 2007-06-12 21:26
Głosów: 174

URL do tego tekstu: http://www.matka-kurka.net/post/?p=792
komentarze i post na forum onet.pl
Głosuj na ten tekst Wyślij ten tekst na E-Mail
Pora na czystki ! Jaki wpływ może mieć marionetka na ruchy lalkarza ?!
Nie wiem jaki wpływ może mieć marionetka na ruchy lalkarza, obawiam się, że niewielki co najwyżej może nie podać ręki jak to miało miejsce wczoraj, gdzie pan Kazimierz ominął szerokim łukiem pana recydywistę wicepremiera. Gdyby pan Kazimierz miał charakter, wypełnił swoje wydmuszki jakąś treścią już dawno przy tym poziomie popularności stworzyłby własną partię, kto wie może nawet byłaby to pierwsza partia prawicowa, którą dałby się przetrawić. Jednak tego się po Kazimierzu spodziewać nie należy jest przyzwyczajony do wiernopoddaństwa i sznureczków, które pociągają go z rączki, tym razem nie wytrzymał bo jeden ze sznureczków przypadkiem pociągnął go za język i coś tam zamamrotał wprawiony w wibracje. Pan Kazimierz `miętki' jest i to widzi każdy, pan Kazimierz nie potrafi poradzić sobie z erystyka IVRP, pan Kazimierz poszukuje treści, a tu niestety forma, czy raczej jej brak króluje. Ja panu Kazimierzowi na przykładzie własnej skromnej osoby wytłumaczę dlaczego, poszukiwanie treści nie podnosi słupków sondażowych, a pan Kazimierz wyciągnie sobie samodzielne wnioski, tyle samodzielności mu jeszcze pozostało. Łącząc się w bólu, zapraszam do lektury panie Kazimierzu, obiecuję nie będzie propagandy sukcesu, a więc żadnej konkurencji dla pana, wręcz przeciwnie tekst poświęcam ludziom przegranym.
Nie tak dawno pisałem, że po procesie politycznym, który właśnie się rozpoczął, z elementów charakterystycznych dla władzy PRL pozostały tylko czystki i stanie się zadość proroctwom, już wkrótce. Z resztą o czym to ja ostatnio nie pisałem, pisałem o tym pośle opuszczone spodnie do połowy przed politykami LPR, pisałem o włoskiej posłance Ciociolinie, profanowałem japońską poezję haiku, a wszystko by coś dotarło do głów moich uzależnionych czytelników. Uzależniony czytelnik matki kurki zwykle jest w stanie przebrnąć przez dwa akapity, a najczęściej czyta sam nagłówek. Czytelnik uzależniony nie czyta tekstów, czytelnik uzależniony teksty tylko komentuje. Czeka cierpliwie uzależniony, aż pojawi się nick matka kurka i juz po minucie mamy pierwsze recenzje. Uzależniony zwykle idzie w dwóch kierunkach, albo diagnozy psychiatrycznej, albo krytyki literackiej. Diagnoza w 99% skupia się wokół frustracji i niespełnienia w życiu osobistym, krytyka literacka jest bardziej oględna: `ty grafomanie - megalomanie'. Tak sobie skończyłem to ostatnie zdanie i przypomniało mi się, że zapomniałem o bardzo ważnym kryterium oceny matki kurki, mianowicie politycznym. Tu mamy szersze spektrum od ubeka, przez różowego aparatczyka do czytelnika lub żurnalisty GW. Dużo się również słyszy i czyta ostatnio, że matka kurka obniża loty, to haiku, ta Ciociolina, ten poseł opuszczone spodnie, ewidentna zniżka formy. Czuję się w obowiązku uświadomić kolejny raz uzależnionych, że to nie jest obniżka formy, tylko dostosowanie poziomu treningu do zdolności umysłowych uzależnionych czytelników. Kiedy uzależniony czytelnik podnieca się rewelacjami Ciocioliny Bulterier, jest tak nabuzowany szatańskim wersetem: `teraz dokopiemy wszystkim i wszędzie', że tylko odwrócenie uwagi dosadnym wersem może skierować fragmentaryczne zdolności do myślenie na właściwe tory. Na koniec tej krótkiej analizy uzależnionych czytelników, powiem po co w ogóle ta analiza. Oczywiście analiza jest wynikiem frustracji i megalomani spowodowanej strachem przed utratą wpływów w rozpadającym się układzie, która przekłada się na obniżkę formy i postępująca grafomanię.
Dobrze, pożartowaliśmy sobie, a teraz poważnie. Ten osobisty wtręt był tłem, które mam nadzieję uwypukli pewien mechanizm, bo trudno nazwać to procesem myślowym. Wczoraj mieliśmy w studiu znanej redaktor trzech dżentelmenów, którzy coś tam sobie mówili jak zwykle, coś co oczywiście już dawno na nikim nie robi wrażenia, mnie jednak zdolności percepcyjne jednego z panów powaliły niczym cios kafara. Pan wszechchłopiec opanował kilka fraz z politycznego żargonu takich jak: `pan pozwoli, że dokończę', `w obszarze wyznaczonych działań poruszamy się sukcesywnie we właściwym kierunku', `na dzień dzisiejszy sytuacja jest ustabilizowana, to media podgrzewają atmosferę'. Przy pomocy tego oręża wszechchłopiec odpowiadał na pytania pani redaktor. Sprawa dotyczyła pana redaktora `pisma' Front, który obecnie jest wiceszefem publicznej. No właśnie czy redaktora, otóż nie redaktora, wprawdzie na 'gazetce' widniało tylko i wyłącznie nazwisko pana wiceszefa, ale to w/g wiceszefa oznaczało, że on jedynie `użyczył' swojego nazwiska i nie wiadomo skąd komu przychodzi do głowy, że redagował. Panu redaktorowi podsunięto zdjęcie, na którym unosił rękę w znanym geście, ale pan redaktor na tym zdjęciu nie rozpoznał nikogo dodając, że nawet matki by nie rozpoznał. Na szczęście redaktorowi z pomocą przyszedł ojciec i nieco skonfundowany oświadczył, że Rafałek miał skłonności od dziecka do takich gazetek, ale to mu potem przeszło. Podsumowując mamy `gazetę' podpisaną nazwiskiem wiceszefa publicznej, mamy zdjęcie wiceszefa, mamy potwierdzenie ojca wiceszefa, a jakie stanowisko wobec tych faktów zajmuje poseł wszechchłopiec...no zgadnijcie. Poseł wszechchłopiec odparował: TO JEST MANIPULACJA GW, WSADZIĆ REDAKTORA'. I co tu dalej dyskutować z podpisami, zdjęciem i ojcem redaktora, mamy recenzję na poziomie onetowego forum, a to jest wszechargument.
Obawiam się, że tak obrazowy przykład polemiki na uzależnionych czytelnikach nie zrobi wrażenia, za długie, z dużo zdań podwójnie złożonych, za mało smsów. Dlatego znów odwołam się do krótkiej formy.
Akcja: argumenty, fakty, potwierdzenie świadków (ojca)
Reakcja: TO JEST MANIPULACJA GW, WSADZIĆ REDAKTORA.
KA PE WU?
PS dostaje wiele uwag o czytelników na skrzynkę, to są czytelnicy samodzielnie myślący i w żadnym wypadku, nie są `bohaterami' tego tekstu, ich uwagi mam na uwadze.
Matka_Kurka 2006-06-21 10:27
Głosów: 67

URL do tego tekstu: http://www.matka-kurka.net/post/?p=254
komentarze i post na forum onet.pl
Głosuj na ten tekst Wyślij ten tekst na E-Mail